wtorek, 30 października 2012

Gorycz ostateczności

Kiedy człowiek staje w sytuacji nie do opanowania... kiedy na wszystko jest już za późno.. osobiście odpadam.
Zabija mnie każde słowo. Zabija od środka. Brakuje mądrych, pozytywnych słów. Pozostaje tylko gorycz tej chwili.

Najbardziej żal tych, co pozostają.
W mojej "karierze" blogowej, w które się zaczytuję, to już trzecia Bohaterka. Trzecia silna, walcząca. Niepoddająca się, pomimo finału walki.
I za każdym razem, kiedy nadchodzi właśnie TEN moment, kiedy czytam informację, że to na ten moment koniec, czuję tą pustkę. Swoją małość. Nic-niemożność zrobienia.
Chociaż człowiek chciałby zrobić wszystko, aby jednak tak nie było jak jest, to się nie da.
Boli najbardziej to, że pozostawione osoby, muszą jakoś się z tym faktem pogodzić. Tu i teraz. Bez wyjścia. Bez możliwości wyboru.
Smutno mi, pomimo tego, że każda z nich: Paula, Magda i teraz Joasia, chciały, aby w tym momencie być uśmiechniętym, zadowolonym. Łeb do słońca.

Tylko, że łatwo jest powiedzieć...trudniej wykonać.

Najbardziej boli fakt, że Chustka zostawiła synka Janka, Niemęża, jak sama mawiała, Babcię B. i wielu innych. To, co przeżywają, mimo jakiegoś pogodzenia się z tym, z chorobą, musi być dla Nich bardzo bolesne. Dla mnie by było. Dla mnie jest. Dla mnie, osoby ze świata nierzeczywistego. 

poniedziałek, 29 października 2012

Chustka się tam przyda...

Pomimo starań, staram się nie smucić...
Chusta odeszła.. patrzy z góry na swojego Synka... na nas... Spoglądaj i się uśmiechaj...

sobota, 13 października 2012

O śmierci i życiu na nowo


Lubię takie dni jak dzisiaj, kiedy nie jestem ograniczona…. Czasowo :) Lubię sobie posiedzieć w pieleszach, bez stresu, robić co się chce. To ten dzień. :)

***
Od rana obejrzałam wywiad Moniki Jaruzelskiej z Bartkiem Prokopowiczem. Głęboki, porażający szczerością. I tu pojawi się mój osobisty komentarz: Ludzie powariowali! Prasa, media, pudelkowy zaścianek jest wielce wzburzony, że Bartek po śmierci swojej żony, postanowił jakoś sobie świat poukładać. No wstrząsające! Głupota ludzka nie zna granic. Dlaczego neguje się to, że ktoś stara się być szczęśliwym? Czy facet 40-to letni ma się kajać w bólu do końca swoich dni? Śmierć jest w jakimś sensie końcem. Ale może być początkiem. Początkiem dla tych, których osoba zmarła zostawiła. Bo śmierć jest egoistyczna! Mówiłam już to wiele razy. Zostawia się wielu najbliższych w smutku, żalu. Nie mamy wyboru ani czasu, ani miejsca, ani chwili. Nie mamy na to wpływu. I to jest właśnie najgorsze. Nie wiem, czy mając ten wybór byłoby lepiej. Chyba na śmierć nigdy nie jest dobra pora. 
Ale wracając do wątku. Media się oburzają, jak to, tak od razu (po 3 miesiącach), tak otwarcie, facet spotyka się z Halina Młynkową (która rozstała się ze swoim mężem...). A właśnie, że tak! Każdy przeżywa śmierć najbliższych w inny sposób. I wielokrotnie kłóciłam się z moim byłym partnerem, że jakbym umarła, bo nie wiadomo kiedy i co, to chciałabym aby znalazł sobie kolejną dziewczynę, żonę. On twierdził, że nie. Że na zawsze ja. Skończyło się to i tak rozstaniem… więc nie tak do końca ja. Ale szczerze nie umiem zrozumieć takiego męczeństwa. Umartwianie się do końca życia. Jak ktoś lubi…

***
.

niedziela, 23 września 2012

Zastrzykowa kuracja 10-dniowa


Pisemnie zaglądam rzadko. Natchnienie odchodzi wraz z otwarciem okienka do nowej notki.  A szkoda.  

***

www.samozdrowie.pl

Ostatnie dni to mieszanka zdrowotno-problemowa. Zdrowie zawsze się ma. Czasami tylko nieco podupadłe. I tak w moim przypadku. Ale, ale. Nie ma co się straszyć na zapas. Czeka mnie 10 dniowa kuracja zastrzykowa, która na pewno odniesie rezultaty. Musi. Wyjścia nie ma. Tylko jest duży problem. Ja się panicznie boję zastrzyków! Jak było mi dane mieć, posiadać wenflon w ręku, to nic tą ręką nie robiłam. A teraz domięśniowe, niezbyt przyjemne zastrzyki… Tłumaczę sobie, że to tylko 10 dni! Szybko minie. Potrzebuję tylko chętnego do masowania pośladków :) 

***
Dużo ostatnio się naczytałam, naoglądałam różnych losowych historii. Dużo do przemyśleń. I dochodzę do cudownych wniosków, które mają odzwierciedlenie w snach. A sny fajne. Śmieszne, bo nigdy bym nie sądziła, że taką właśnie mam kolorową i romantyczną podświadomość. A jednak jakieś ludzkie odruchy w tej mojej głowie są. A to oznacza jedno: JUŻ CZAS!

sobota, 8 września 2012

Sobotnie zanurzenie w siebie. (znowu smutno...)


Bardzo często pojawia się w mojej głowie milion myśli, które chciałabym tu zamieścić, ale nie zawsze udaje się je w ładną całość ułożyć. To jak ze skarpetkami: chciałoby się zachować w szafce porządek, ale dopiero kiedy wszystko się ułoży w odpowiednie pojemniki, porządek nabiera sensu. Tak więc wzięłam teraz koszyk i porządkuję.
Wakacje minęły bardzo spontanicznie i ciekawie. Wyjazd nad morze okazał się bardzo udanym rozwiązaniem. Odetchnęłam ale i przeżyłam bardzo emocjonalnie. I właśnie „tamtość” ma swoje konsekwencje w „teraz”. Ale wszystko się powoli ułoży. Nie mogę zdradzić za wiele, bo nie.
Zastanawiam się często, jak to jest, że to o czym najbardziej się marzy, przychodzi zawsze lekko spóźnione? Albo bardzo długo oczekiwane.  A nawet jak przychodzi, to nie w tym momencie.  No ale trzeba się cieszyć z tego co się ma. Bo można nie mieć.

***

Jestem po przeczytaniu wywiadu z Bartkiem Prokopowiczem we wrześniowym MALEMEN. Coś wspaniałego. Prawdziwy mężczyzna! Takiego szukam ;) A tak naprawdę, to podziwiam go za tę determinację życia. Mimo straty jaką jest śmierć żony (albo byłej żony)-Magdy, facet trzyma się. Nie wstydzi się łez. Stawia sobie nowe cele w życiu. Ma dla kogo żyć: dla dzieci. Życzę Mu aby ponownie mógł dzielić się tym szczęściem z kobietą! (oczywiście jeśli chce). Taki Mężczyzna MUSI być szczęśliwy. 

***

A teraz chwila na zamyślenie: 
Co zrobić, aby czuć się spełnionym, szczęśliwym człowiekiem? Jestem w momencie, kiedy czuję, że czegoś/kogoś mi brak. Czegoś brakuje w moim życiu, takiego pierwiastka, który by dopełnił mnie jako człowieka. Rozglądam się, patrzę, obserwuję. Często spuszczam wzrok, bo nie można widzieć wszystkiego. Albo to zazdrosny smutek. Nie wiem. Ale postanowiłam, że nadal będę patrzeć, szeroko otwartymi oczami. Może dojrzę i zrozumiem, czego brakuje.

środa, 18 lipca 2012

W ciszy własnego oddechu...


               Siedząc tak w ciszy własnego oddechu, zastanawiam się, czego tak w głębi duszy chcę od życia. I tak naprawdę nie ma co myśleć, czego chcę, co kiedyś mogłoby mi się przytrafić, bo to oznaczać, że i ja na niczym innym nie będę się skupiać, jak jedynie na zastanawianiu się. Więc czas coś zrobić z tym moim planowaniem życia. 
Podjęłam słuszne kroki wyprowadzki. I jestem tu gdzie jestem i jest mi całkiem dobrze z tym. Miesiąc nie będzie należał do najłatwiejszych pod żadnym kątem, ale co mnie nie zabije, a to na pewno nie, to mega wzmocni, na co liczę, bo znając już życie, wiem, że takie wzmocnienie, bardzo ułatwia życie.
Siedząc tu, w moim własnym pokoju, czuje się niemal jak w domu. Za oknem właśnie słyszę pociąg, a to miałam na co dzień. Pełno dzieciaczków, zwierzyny wszelakiej: psy, świerszcze (niestety, paskudy wielkie). Jest pochmurny dzień, jak bywało u mnie.  Czasami jednak, wydaje mi się, że jestem obserwowana.. nie to nie żadna fobia, czy coś. To chyba moje przyzwyczajanie się do tego miejsca. Ale szczerze muszę powiedzieć, że stracha nie raz miałam. Zmieni się to, wiem o tym, ale jednak.
Zastanawiam się nad wakacjami. Urlop zbliża się wielkimi krokami, a ja tak szczerze, mogłabym go nie mieć. Przełożyć czy coś. Miałam jechać z koleżankami nad morze, ale chyba nic z tego. Z wielu, skomplikowanych względów… I chyba dobrze. Sama nie będę ryzykować. Kwater już nie znajdę, jak zawsze ostatnio wszystko na ostatnią chwilę odkładam. Nic nowego..  Ale marzy mi się taka plaża…..

fot. www.yunphoto.net

Mam nadzieję, kiedyś na takiej wygrzewać swoje ciałko! 
Tymczasem czas porozmyślać jeszcze troszkę….

***
Aha, sentencja na dziś:

          Egoiz­mem jest wymaganie od innych, by żyli życiem, które akurat tobie wydaje się najwłaściwsze. To jest egoizm. Żyć swoim życiem nie jest egoizmem. A.de Mello  

piątek, 13 lipca 2012

Pierwsza tygodnica.


Dzisiaj mija tydzień, od kiedy jestem na swoim mieszkaniu. Jest to co prawda jedynie pokój, ale nie przeszkadza mi to. Zrobiło się przytulnie i ciepło. Aż chce się żyć. Odwiedziny rodziców, wizyty u Nich. Tak. Bardzo przyjemna sprawa. Musze poszukać lokum tylko mojego. Nawet do remontu czy coś. Trudno, czekają mnie poszukiwania, ale teraz wiem, że warto!

***
„Nie trzeba wiedzieć wszystkiego, by wiedzieć.”

poniedziałek, 9 lipca 2012

Zmiany nadejszły, zmiany!


Warto czasami podjąć pewne kroki właśnie po to, aby zrozumieć siebie. Tak zrobiłam i ja. Postanowiłam wynająć sobie swój własny pokój. Niby nic wielkiego, ale jednak. Mam swoje łóżko, swój stolik, swoje szafki. Robię to co chcę i kiedy chcę. Pępowina została poważnie naderwana, praktycznie urwana. Mimo, że liczę się ze zdaniem najbliższych, teraz musze decyzje podejmować samemu. Samemu musze liczyć się z każdym groszem. Wiem, że nie będzie to najłatwiejszy czas, ale uważam, że wszystko się ułoży tak jak powinno. Wiem, bo tak musi być.  Wierzę w to, że wszystko się ułoży w piękną całość, gdzie w tym wszystkim będę ja (może jeszcze ktoś) i będę szczęśliwa, cholernie szczęśliwa!

***

 Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie.
Mahatma Gandhi 

środa, 13 czerwca 2012

"Tak sobie myślę... "


Na świecie jest wiele różnych sytuacji, które zatrzymują nas na pewnym momencie naszego życia. Są i tez takie, które wręcz popędzają nas do działania. I ja właśnie jestem w takim momencie, kiedy coś mnie pcha, że muszę działać, podjąć pewne kroki, ale z drugiej strony cudownie jest się zatrzymać tu gdzie jestem. Błogostan, pomieszany z urwaniem głowy.

***

Dzisiaj relaks.. mimo gorączki Euro 2012. Zaczytuję się w książce Jerzego Stuhra… chyba bardziej mnie ona rozklekocze, niż sądzę. Jednak wierzę, że zupełnie jak jest napisane na tyle książki: ta książka daje nadzieję! To ja poproszę troszkę. 



www.bestsellery.net

sobota, 19 maja 2012

Nie- depresyjne zamóżdżenie


Chyba się lekko cofnęłam. Nie wiem, może mózg przestaje pracować. Ale nawet napisanie jednego posta, graniczy z cudem. Pomysłów w głowie wiele, a jak przychodzi co do czego, to jest problem. Czytam dużo, więc to nie brak kontaktu ze słowem pisanym. Nie wiem co jest. Zamóżdżenie. Chęci są a jakoś nie chcą się wydostać z głowy.
Na co dzień trzyma mnie troszkę spraw przyziemnych. Może to to. I troszkę ciężkie perspektywy. Depresja? To tak popularne słowo, że aż mam odruch wymiotny. A przecież nie ma się z czego cieszyć. Ale modnym ostatnio się stało stwierdzenie: mam depresję. Żałosne.  I nie to, że tutaj
marudzę. Nie po to piszę. Troszkę denerwujące jest właśnie to, że tak zwyczajnie się traktuje tę chorobę. Tak jak kiedyś  modne były „samobójstwa”, które powodowały fale targnięć się na swoje życie. Nie rozumiem takiej mody. Ciuchy, kosmetyki ok. Ale stan psychiczny to już poważniejsza sprawa. I w mediach i między znajomymi powinno się takie tematy poruszać z lekką dozą na pewno nie zachwytu, a jednak współczucia. Nie powinniśmy nic nie mówić, ale z rozwagą. Poznajmy temat
teoretycznie, a później się wypowiadajmy. To tyle. Depresyjne? Mam nadzieję, że nie.

sobota, 28 kwietnia 2012

Czas się przebudzić...


           Nie zawsze mamy co chcemy, a jak już mamy to co chcemy, to nie potrafimy tego docenić. Przykre. Ja staram się od jakiegoś czasu co prawda, ale doceniać każdą możliwie przytrafiającą się przygodę, rzecz, każdego napotkanego człowieka. Bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny… Do tego wszystkiego zastanawiam się nad sobą. Staram się pracować nad moim temperamentem (czasami wybuchowym niestety), ale to jednak cała ja. I tak patrząc na to wszystko, mogę śmiało stwierdzić, że nie jest tak tragicznie. Mam chyba wszystko, co mogę sobie wymarzyć. Staram się pracować nad byciu szczęśliwą. 
         Wiosna przyszła pełną parą. Można nawet powiedzieć, że ma bliżej do lata niż nam się mogło wydawać. I dobrze.  Aby tak pozostało, bo słońce jednak przyprawia o uśmiech na buzi. Nie tylko mojej. Mam tylko nadzieje, że ten uśmiech zostanie jak najdłużej.
Karma działa… :) 

***


"Ilekroć wyrzekasz się czegoś, wiążesz się z tym na zawsze (...) Kiedy się czegoś wyrzekasz, stajesz się z tym związany. Jedynym sposobem, aby się z tego wyzwolić, jest poddać się temu." 
Anthony de Mello "Przebudzenie"

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Suchy Lany

            Dzień zapowiadał się mokro. Brzmi to może nieco dziwnie, ale jak na mój rodzinny Lany Poniedziałek, to nic w tym nie jest niedorzecznego. Od zawsze w tradycji w której zostałam wychowana, to był nieco stresowy dzień, bo na samą myśl, że będę zaatakowana z kubłami wody, wprawiało we mnie wstyd, nieśmiałość ale i niechęć. Na szczęście to się zmieniło od momentu, kiedy będąc w rodzinnych stronach, zostałam wyprowadzona w tym dniu na dwór, i na podwórko „wparowało” z 10 chłopaków, którzy mieli przy sobie wiadra wypełniona lodowatą, bo ze studni wodą. Cała ich zawartość znalazła się na mnie. I zamiast uciekać, stałam jak wryta. Stałam tak mokra, od głowy do stóp. Jedynie wzdłuż opuszczonych rąk, moje boki były suche. To był chyba najbardziej mokry dzień mojego życia. Ale spłukał on ze mnie wstyd i pewną nieśmiałość. Od tego czasu, z wielką chęcią i jakże wielkim zaangażowaniem uczestniczę w lanym Poniedziałku. To niezła frajda, zwłaszcza, gdy „rywal” się nie obraża, tylko sam kontynuuje walkę na wodę ciepłą i zimną.
             Na szczęście tego roku było skromnie. Miałam co suszyć, jednak to już nie to co kiedyś. Mimo wszystko dla zdrowotności... 

                                                http://www.styrnol.pl/Aktualnosci/2011/Smigus_Dyngus_w_Styrnolu_.html

piątek, 6 kwietnia 2012

krótko..MaleMen

Krótki pościk o wydarzeniu, jakie miało miejsce dosłownie przed dwoma godzinami… Nieświadoma niczego stoję sobie w Manufakturowym kiosku i szukam czegoś „na święta” do poczytania.. niekoniecznie przepisów czy babskiego pustego gadania o modzie… Czegoś bardziej przykuwającego uwagę. Przy kasie widzę  nowy  „numer” MALEMEN.  Zaglądam, kartkuję i przepuszczam ludzi w kolejce. Nagle widzę tratowanego przez poprzednika Oliviera Janiaka, który otwarcie mówi: Naprawdę polecam ten numer. Ciekawe artykuły, dobre zdjęcia. Naprawdę Polecam. Na co ja, lekko zaskoczona, przyjmuję z  nieśmiałością (i lekką purpurą na twarzy) . Obiecuję kupić.  Obiecuję spróbować.  Dzięki temu spotkaniu… wieczór z gazetą .. męską gazetą.  Ale niezwykle ciekawą. Polecam i sama zaczytuję się, a co!



                                               zdjęcie J.K.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Sztuka życia polega po części na tym, by przezwyciężać własną bezradność.( Marc Levy, Jak w niebie)

       Często coraz trudniej zrozumieć bliskie mi osoby. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Poza tym, że wychowując się przy nich całe życie, do tej pory jakoś rozumiałam, a teraz dobija mnie ta obojętność. Dostrzegam to zarówno wśród znajomych, którzy mają w du..e wiele spraw, które jednak powinny być istotne. A oni tylko wzdrygają ramionami w obojętności. 
Jednak dla mnie osobiście gorszą sprawą jest to, że najbliższe mi osoby olewają siebie, swoje zdrowie, swoje życie. Upierając się, że nic im nie jest, poddają się chorobie, nie chcą walczyć. Z jednej strony, chorując przez wiele lat, można się przyzwyczaić do bólu, cierpienia. Ale z drugiej strony, kiedy lekarz stwierdza: „grozi Pani wózek, za dużo nie możemy zrobić”, to jakim prawem się poddaje? Czy jeden lekarz może postawić kreskę na człowieku? Czy to jest ok.? Czy to, że kobieta ta postawiła już krzyżyk na swoim losie, to jest w porządku? A gdzie walka, gdzie chęć życia?
      Najgorsza jest moja niemoc, żeby wbić do głowy, że warto i trzeba walczyć. Mimo strachu, mimo bólu. Bo może być tylko gorzej, dlatego warto coś zrobić aby nie było! 
Wielki żal, że brak chęci do życia, przytłaczają całą głowę i nastawienie. A ja nie wiem co zrobić. Zostawić? Przerwać pępowinę. Koniecznie!

***


Kogo to obchodzi? Kiedy wpadam w taki nastrój, mogłabym położyć dłoń na desce do krajania chleba i bez wahania ją odciąć. Co mnie obchodzi ciało, które mnie zawiodło? Patrzę na swoją dłoń i widzę w niej tylko narzędzie, hak, przyrząd do chwytania różnych przedmiotów. Albo nogi, te ciężkie niezdarne słupy, dlaczego mam je wlec ze sobą? Co noc brać je do łóżka i razem z rękami przykrywać zmiętą pościelą, naciągając pled jak najwyżej, po szyję a potem leżeć w tym bałaganie i bez końca czekać na sen? To samo z brzuchem, z jego głuchym bulgotaniem, i biciem serca, buch, buch.Dlaczego? Czego ode mnie chcą?”
 - John Maxwell Coetzee-Wiek żelaza

***

Myśl o swoim losie, zastanów się nad nim, bo największa beznadzieja jest wtedy, kiedy człowiek zupełnie przestaje myśleć.
- János Háy

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Zamotanie w głowie, czasami może uporządkować wiele spraw.

Jak wiele rzeczy potrafi smucić,
Jak wiele potrafi radować.
Życie to troszkę jak pofałdowane łąki,
Pofałdowane pagórki,
Gdzie najpierw wchodzimy pod, aby zejść i ulżyć zbolałym stopom.
Po drodze można przysiąść pod wielkim  dębem i odetchnąć,
Jednak kiedy na horyzoncie pojawiają się czarne chmury,
Wiadomo, że siedzenie pod drzewem nie należy do najbezpieczniejszych.
Wtedy należy dalej w drogę.
Aż pojawi się ciepłe słońce, które pozwoli nam się wygrzać w swoich promieniach.
Ze słońcem idzie się lżej, radośniej, płynniej.
Można zajść o wiele dalej.

***
Kiedy tak czytam różne posty, ciekawych bardziej albo mniej osób, zastanawiam się, czego tak naprawdę mi trzeba? Na co ja narzekam? Mam tyle szczęścia. A nie doceniam tego. Czas chyba najwyższy pokazać światu, że jak najbardziej jestem zadowolona z tego co mam.
Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba iść dalej, prosto przed siebie. Trzeba w końcu powiedzieć: tak, mam jedno życie, które muszę wykorzystać jak najlepiej, bo kto ma za mnie je przeżyć?  A żyć trzeba. Póki można, to trzeba. I to nie byle jak. Tak. Takie właśnie mam postanowienie.

***

Czekam na wiosnę. Odliczam stopnie Celsjusza…

piątek, 23 marca 2012

Wielki szuuuuu(m)

Wiele rzeczy ostatnimi czasy zakrząta moją głowę. Wiele się dzieje w świecie ogólnodostępnym J czyli w tym wszystkim, co mnie otacza. Jednak troszkę społecznych spraw…
Od kilku dni cała społeczność łódzka żyje „porwaniem” małej Julii, która miała pomóc nieznanemu mężczyźnie w poszukiwaniach psa. Człowiek ten przetrzymywał dziewczynkę około 5 godzin. Wypuścił ją, Julka się odnalazła wszyscy szczęśliwi. W stan pełnej gotowości byli postawieni: policja,  służby oraz zwykli obywatele. Teraz wrze o tym, jak należy wychowywać dzieci, że Julia była naiwna, niewychowana, bezmyślna, itp. No ludzie! Uczymy nasze pociechy tego, aby były pomocne, aby pomagały innym . Nie miejmy pretensji do rodziców, ani do samej dziewczynki, że postąpiła źle! Postąpiła bardzo dobrze. Nie należy w to wątpić. A to, że została wykorzystana przez człowieka, który tak naprawdę nie wiadomo, co miał na celu, to już inna kwestia.
Sprawa jest dziwna. Dziwią mnie też komentarze ludzi, twierdzących, że dzieci są uczone lekkomyślności. I zadawane ciągle pytania: Dlaczego Julia poszła a dziewczynki (jej koleżanki) nie pomogły panu? I kto jest gorzej wychowany? Koleżanki czy Julia? Taka ocena nie ma tu najmniejszego sensu. Na wiele kwestii nie mamy wpływu. Zarówno dzieci, które pewne rzeczy robią instynktownie, jak i my, dorośli. Popełniamy błędy.  Nie ma ludzi bezbłędnie żyjących. Każdy ma na sumieniu jakieś występki. Więc jakim prawem oceniamy sposób wychowania rodziców czy postępowania dziewczynki?
Opamiętajmy się trochę i dajmy tej rodzinie odrobinie spokoju, by mogli naładować swoje psychiczne akumulatory do normalnego życia!