niedziela, 20 listopada 2011

coś nieco...

Tak przy tej jesiennej aurze, mam dużo czasu na przemyślenia... Nie zawsze to dobrze się kończy, ale ma jakiś cel.
Postanowiłam, że czas na zmiany. Czas coś zrobic ze sobą, ze swoim życiem. I nie byłoby nic w tym dziwnego, przecież każdy może?! No właśnie. I tu mogłabym zacząć swoją paplaninę, wywody, itp. Ale po co. jak coś się wydarzy, to będę pisała. Teraz póki co, zrezygnowałam z miłości. Nie, może to brzmi zbyt strasznie. Z miłości, jaką mnie darzono. Odrzuciłam wspaniałego faceta, który mógłby dla mnie zrobić wszystko. Ja jednak nie czułam tego wszystkiego. On jest wspaniały, ale nie dla mnie. Mam nadzieję, że znajdzie ospowiednią osobę. I mam nadzieję, że ja, prędzej czy później, również trafię na tego odpowiedniego. Teraz chyba czas zająć się swoim życiem. Poukładać wszystko jak na półce z książkami. Troszkę alfabetycznie, ale bez przesady. :) Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie. Lada moment.

niedziela, 3 lipca 2011

Małe podsumowanie...

         Zbieram się z tym postem od jakiegoś już czasu. Wiele rzeczy mnie trapi, ciągle coś doskwiera, i pomimo tego, że w głowie pomysłów na opisanie tego jest wiele, to jednak zostają one w głowie, jedynie...
Dlatego czas troszkę ponarzekać. Nie! Może nie będę narzekać, ale postanawiać. Tak. To dobry czas na postanowienia... Lista marzeń nr 1 :) na dzisiaj oczywiście:
1. Czas się w końcu wyprowadzić, dlatego też aby móc to zrealizować, czas wziąć swój los w swoje ręce. Szukam drugiej pracy i ją zdobędę. Co lepsze, będzie to praca na tyle satysfakcjonująca, że będzie mnie stać na wzięcie kredytu na zakup genialnego mieszkania. Wystarczą dwa pokoje. Kuchnia otwarta, z dosyć długim stołem a raczej blatem oddzielającym część kuchenną od pokoju dziennego. W pokoju dziennym oczywiście wygodna kanapa, jakiś nie za duży stolik, telewizor, nie za duży, bo za telewizją nie przepadam. Za to dobrze jakby był fotel, a przy nim lampka taka raczej dająca rozproszone światło.
Co do kuchni, to znajdzie się tam kuchnia, lodówka, raczej duża, na parapecie mnóstwo ziół. Wszystko będzie w kolorach gołębio-lawendowo-białym. Będzie jasno i przejrzyście. przytulnie przede wszystkim. Oprócz kuchni i lodówki będzie stół, aby można było sobie zarówno posiedzieć, jak i coś zjeść. Nie zapominajmy o szafkach, półeczkach na których będą stały książki kucharskie, zlewie z kranem z którego można wyciągnąć wężyk (to dla wygody). Świetne garnki, patelnie, maszynki do krojenia, czajnik elektryczny. Wszystko w ciepłych i pasujących do siebie barwach. Na ścianie oczywiście zegar. Przydałaby się mikrofala i blender ( niezawodny przyjaciel w kuchni). W pokoju dziennym oprócz kanapy, fotela, lampki, na ścianach wisieć będzie obraz, albo dwa oświetlony małymi halogenowymi lampkami. Czas przejść do sypialni. Na środku duże łóżko, obok którego stać będą dwie szafeczki nocne, po obu stronach. Na przeciwko łóżka będzie biurko, z nocna lampką, komputerem. W przedpokoju będzie szafa. Duża, w której znajdować będzie się cała garderoba. Buty, ubrania, bielizna, ręczniki (o ile nie będzie miejsca na bieliźniarkę... ) Łazienka będzie w jasnych kolorach, beżowych, lekko różowych kafelkach. Będzie prysznic, ubikacja, umywalka, pralka. Za ścianką szklaną będą schowane przyrządy do sprzątania (mop, deska do prasowania, odkurzacz, żelazko itp) Na środku miękki dywanik w kształcie koła lub owalu. Będzie też szafka na kosmetyki, w koszyczkach będą różne przybory do pielęgnacji ciała. Ręczniki nie na wieszakach, a elegancko zwinięte w rulon, ułożony jeden obok drugiego. Dookoła będzie unosił się zapach czystości, ale i ciepła i bezpieczeństwa.  Zaznaczam, że to dom dla max. dwojga ludzie dorosłych. Nie mam na razie w planach dzieci, ale jakby się takie pojawiło, to potrzebować będziemy jeszcze przynajmniej jednego pokoju. I nie różowego czy niebieskiego, bo myślę, że to w tym momencie nie ma znaczenia. Byłby on żółto brązowy,  delikatny ale ciepły. Przy drewnianym łóżeczku stałaby lampka, a obok fotel bujany obłożony poduszkami. Albo zwykły fotel. Z kocykiem i poduszkami. przy ścianie stałaby komoda na ubranka, obok przewijak i pełno miejsca na zabawki, książeczki. Na podłodze dywan, miękki i delikatny z nieuczulającego włókna. Myślę, że takie mieszlanie/ dom, to właśnie coś, co MUSZĘ stworzyć, dla własnego bezpieczeństwa.
2. Chyba nie muszę więcej dopisywać rzeczy, bo mając ciepły dom, wszystko się ułoży tak jak ułożyć się powinno. Nie jestem do końca pewna z kim będę go dzieliła. Kiedy dojrzeję, aby to w końcu zrozumieć. Zrozumieć, to, co jest dla mnie najlepsze i czego tak naprawdę chcę od życia.
Jedno wiem. Chcę czuć się bezpieczna przy boku osoby, którą będę nad życie kochała. Której będę mogła zaufać, bez strachu, że coś się jej nie spodoba i sobie pójdzie. Że ja nie będę miała dosyć jej towarzystwa, a co najważniejsze, będę bardzo chciała poświęcić jej czas, na tyle ile będę mogła. Bardzo mi się marzy taka moja przyszłość. I piszę to pierwszy raz, ba, nawet nigdy nie pomyślałam o tym, żeby coś takiego wymyślić, tylko dlatego, że bałam się, że wypowiedziane słowa, stają się na odwrót, ot taki pstryczek w nos od losu. Tym razem ryzykuję. Mam nadzieję, że takie ryzyko się opłaci.
3. Druga praca, dodatkowa, albo jedna, inna, sprawią, że moje marzenia zaczną się spełniać. Dlatego też marzę o tym, abym i miała na tyle siły i wiary w siebie, by znaleźć to, czego szukam.

I tym akcentem, podsumowania koniec. Teraz chucham, aby się spełniło to, czego pragnę, czego szukam!

poniedziałek, 21 marca 2011

Pierwszy wiosenny...

Wiosna, czas zacząć się cieszyć... W brzuchu powoli zaczynają pojawiać się motyle... jak co roku :) Humor też nieco lepszy.... Pomijając fakt stanu prawie depresyjnego, zaczynam dochodzić do siebie, zaczynam czuć się o niebo lepiej. Ale na jak długo? Któż to wie...
Wiosenny poranek rozpoczął się mlecznie... Widoczność niska, ale mimo wszystko fajnie..tajemniczo :)
Nastrój ogólny- dobry...i tym będę się cieszyć... bo nie wiem ile potrwa...

wtorek, 1 lutego 2011

wątpliwie....

              "Wierzysz w potęgę miłości, napełnia cię ona do tego stopnia, że nie zostawia miejsca na pytania. I dobrze tak jest. Bo skoro dopuścisz do jednego pytania, jednej wątpliwości, pustka zacznie wkradać się do twojego serca."Jarosław Iwaszkiewicz



Wierzę, ale cóż z tej wiary mam? Czasami pustka wypełnia mnie osobiście, zawita i nie chce wyjść... Pytam tradycyjnie jest wiele... wątpliwości jeszcze więcej.... a może właśnie nie powinno być? Kiedyś nie było, jednak los postanowił zadziałać po swojemu... mnie teraz przyszło się z tym borykać...  Cóż dalej począć?

niedziela, 16 stycznia 2011

.. nocny zapisek..o wszystkim i niczym..

Zaczynając tu pisać kilka słów, zawsze się zastanawiam, co mi to daje tak naprawdę... pisząc nie do końca zastanawiam się o czym będzie moja wypowiedź.. dlatego tak często jest ona o niczym... pisać o niczym...
A wygląda to tak... logując się patrzę, kto dodał nowy post...i tak myślę: czy to jest dobry moment na moje "cudo"?? Jakoś zazwyczaj nie jest, ale tym razem postanowiłam coś napisać... i znowu układając każdy wyraz z literek zastanawiam się czy to ma sens... pewnie głębszego nie ma, ale zawsze coś przedstawia...jakieś drugie dno..drugą mnie...  ale i tą samą ale jakąś pogubioną... ta, pogubioną, to dobrze dobrane słowo do mojej ostatecznej w tym momencie sytuacji..
Jestem pogubiona, zagubiona, zgubiona.... nie wiem czy dobrze robię będąc tym człowiekiem, jakim jestem, robiąc to co robię.. czy to ja? Czy tak mam żyć, czy powinnam inaczej? Chyba tego w tym momencie się nie dowiem.. rozliczenie z tego przyjdzie u schyłku wszystkiego...  tymczasem idę zatrzymać się w innym świecie, pełnym rożnych dziwnych tajemniczości...