wtorek, 8 stycznia 2013

Nowy Roczny

Minęło kilka dni Nowego Roku. Bez postanowień. Bez planów. Jak zawsze. I jak zawsze, jestem zaskakiwana tym, co się przydarza.
Najpierw same dobre rzeczy... zresztą, zawsze staram się odnaleść pozytywy w całokształcie spraw. 
Pochwalę się... wsparłam kulturę, a tym samym portwel producentów filmu Chusta. Bardzo bym chciała zobaczyć chociaż cząstkę tego, z czym ta dzielna Babka musiała się zmierzyć. Ona, jej rodzina i najbliżsi. Udało się uzbierać kwotę, zatem czekam na ekranizację życia. W sumie to nawet ładnie brzmi... :) 
W ciągu dwóch dni połknęłam książeczkę Jenny Downhanm "Zanim umrę". Weszła nawet ekranizacja tej powieści "Now is good"...szkoda, że w polskim kinie nie możemy jeszcze obejrzeć. Fabuła, pomimo swojej przygnębiającej treści, zmagania się z białaczką, jest cudowna. Wspaniale się czytało. Wspaniale się płakało. Lubię książki, filmy, nad którymi chce się zatrzymać, zastanowić, przemyśleć siebie.
Ogólnie ostatnio jakaś nostalgiczna jestem. Chyba jednak wiek robi swoje ;) I pomimo, że w sklepach nie chcą mi sprzedawać alkoholu (dziecięca dusza...dziecięcy wygląd), chyba jestem zbyt dojrzała do rzeczywistości. Przeraża mnie to. Oraz fakt, że chyba troszkę nie pasuję do świata, w którym przyszło mi żyć. Nie poddaję się... nie narzekam... "zaciesz" buzi prawie non stop. Ostatnio często umorusany przez słodkie spotkania z Panem Szarlotką. Fajnie jest się czasami objeść kalorii, tylko po to, aby sprawić innym...no dobrze..i sobie przyjemność :) 
To taki szybki skrót informacji. Jak na początek roku, to chyba sporo.