piątek, 11 czerwca 2010

Kiedy nadeszły lenie czasy...

Początek lata, był niezbyt przyjaznym czasem dla wielu. Powodzie, w sumie klęska, ciągłe przekrzykiwania się w polityce ( w końcu wybory niedługo) troszkę mogły zasłonić to, co teraz mam za oknem. Ale na szczęście wszystko powoli dociera do jakiejś tam normy, powoli wszystko zaczyna się układać. Zarówno w świecie, jak i u mnie. Po 4 miesiącach trudnych rozmyślań, na nowo zaczynam żyć. Może nie jest to maksymalna forma radości i szczęścia, ale uczę się tego na nowo. Trudno jest zaczynać wszystko od początku, ale trzeba się starać. W końcu chodzi o nas samych. Dlatego też nadzieja, że może być lepiej...baa... musi być lepiej, jest czymś, co motywuje do działania. 
Weekend zapowiada się bardzo przyjemnie, bo i temperatury powietrza będą bardzo wysoko uniesione na słupku. Trzeba z tego korzystać i czekać ciepłych wakacji!