poniedziałek, 1 lutego 2010

Samotność w taki dzień, jest jak brak słońca w duszy…. Jest niczym przyjemnym..

      Dzisiejszy dzień można nazwać „Dzień pod gromowym niebem”. I nie chodzi o to, że nic się nie udaje. Ten dzień jest zmarnowany, pod chyba każdym z możliwych względów. A wszystko zaczęło się wczoraj, z niewiadomo jakiego powodu. A może z każdego możliwego powodu. Duszę wypełniło rozzłoszczenie, odrętwienie, drżenie i wszystko co niezbyt przyjemne. Ni stąd ni zowąd, przyszło i sobie nie poszło. Dlatego też dzisiejszy dzień nie mógł być inny, niż był. Pobudka, jak zawsze bywa smutna i przykra, ale żeby aż tak?! No nic, liczyłam na to, że może wraz z każdą minutą, coś się we mnie zmieni… jednak tak się nie stało. Tramwaj, mimo, że przyjechał wyjątkowo punktualnie, to nie wywołał we mnie euforii. Przesiadka, równie na czas. W miejscu, gdzie całymi dniami przebywam wylądowałam wcześnie. Wszystko na czas a nawet na chwilę przed. Ale nie było w tym radości. W głowie pustka,  w sumie to tylko to. Na twarzy pojawiał się uśmiech..na chwilę, lecz to, co w głębi nie pozwalało mu na dłuższy byt. Po określonym czasie nastąpił powrót do domu. Znowu pierwszy pojazd na czas, mały trucht dla zdrowotności. Kolejna przesiadka i jakby los chciał mnie rozweselić, nie czekałam, a przyjechało na czas. Jednak… to i tak niewiele jak dla mnie na dziś. Za mało… Chciwość? Nie to raczej pustka. Nie mam czym jej wypełnić. Smutno. Ale chyba każdy tak miewa…