środa, 13 stycznia 2010

Pierwszy..ale nie ostatni....

       Mój pierwszy wpis, to tak jakby początek dla mnie czegoś nowego. Początek mnie samej. Nie sądzę, by ktokolwiek przeczytał to, co właśnie piszę, jednakże to tak jakby autoterapia… Aczkolwiek nie do końca podchodzę do tego w taki sposób. 

       Moja pustelnia, to miejsce, gdzie moje myśli wędrują kiedy czuję się samotna, obca, niepasująca do otaczającej mnie rzeczywistości. I nie sądzę, bym była jedyną osobą na ziemi, która właśnie się tak czuje, jednakże ja postanowiłam co nieco, chociażby dla siebie samej tu zapisać. 

      Dzisiejsza pustelnia, nie jest do końca taka pusta. Czuję się jak na tę zimową porę roku wyjątkowo dobrze. Przeszłam ostatnio małe choróbsko, może właśnie to kwestia gorączki pomogła mi na tyle się zregenerować, że teraz humor mam niczego sobie. I moje obcowanie z innymi jest też całkiem, całkiem. Jednak pewnie nie raz, da mi ono „się we znaki” (blech..nie lubię tego sformułowania, nie wiem po co je użyłam..pasowało.. ) i będę nieznośna, burzowa, deszczowa nawet. Ale nie ma co gdybać.

       Jest 22:15 i mimo zmęczenia całodniowego, jestem tu. Dzień minął nawet radośnie. Do pracy mam jakieś 45 minut różnymi..dwoma środkami lokomocji, dlatego mam czas na obserwację. To niesamowite, jak ze względu na porę dnia, ludzie się zachowują. Wspólnym może jedynie pozostać ludzka twarz… smutna, posępna, zniechęcona życiem. Myślę, że każdy siedzi w swojej ‘pustelni’ i nie chce wyciągać nosa na wierzch. Ja też tak miewam… właśnie - miewam!! 

    Każdy może robić ze swoją pustelnią co chce. Mam jednak nadzieję, że moja, podobnie jak dzisiaj, nie będzie otoczona jedynie ciemnymi barwami, a każdego dnia uda mi się dojrzeć chociażby promyk słońca, nadziei na lepsze jutro.