sobota, 19 maja 2012

Nie- depresyjne zamóżdżenie


Chyba się lekko cofnęłam. Nie wiem, może mózg przestaje pracować. Ale nawet napisanie jednego posta, graniczy z cudem. Pomysłów w głowie wiele, a jak przychodzi co do czego, to jest problem. Czytam dużo, więc to nie brak kontaktu ze słowem pisanym. Nie wiem co jest. Zamóżdżenie. Chęci są a jakoś nie chcą się wydostać z głowy.
Na co dzień trzyma mnie troszkę spraw przyziemnych. Może to to. I troszkę ciężkie perspektywy. Depresja? To tak popularne słowo, że aż mam odruch wymiotny. A przecież nie ma się z czego cieszyć. Ale modnym ostatnio się stało stwierdzenie: mam depresję. Żałosne.  I nie to, że tutaj
marudzę. Nie po to piszę. Troszkę denerwujące jest właśnie to, że tak zwyczajnie się traktuje tę chorobę. Tak jak kiedyś  modne były „samobójstwa”, które powodowały fale targnięć się na swoje życie. Nie rozumiem takiej mody. Ciuchy, kosmetyki ok. Ale stan psychiczny to już poważniejsza sprawa. I w mediach i między znajomymi powinno się takie tematy poruszać z lekką dozą na pewno nie zachwytu, a jednak współczucia. Nie powinniśmy nic nie mówić, ale z rozwagą. Poznajmy temat
teoretycznie, a później się wypowiadajmy. To tyle. Depresyjne? Mam nadzieję, że nie.