sobota, 28 kwietnia 2012

Czas się przebudzić...


           Nie zawsze mamy co chcemy, a jak już mamy to co chcemy, to nie potrafimy tego docenić. Przykre. Ja staram się od jakiegoś czasu co prawda, ale doceniać każdą możliwie przytrafiającą się przygodę, rzecz, każdego napotkanego człowieka. Bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny… Do tego wszystkiego zastanawiam się nad sobą. Staram się pracować nad moim temperamentem (czasami wybuchowym niestety), ale to jednak cała ja. I tak patrząc na to wszystko, mogę śmiało stwierdzić, że nie jest tak tragicznie. Mam chyba wszystko, co mogę sobie wymarzyć. Staram się pracować nad byciu szczęśliwą. 
         Wiosna przyszła pełną parą. Można nawet powiedzieć, że ma bliżej do lata niż nam się mogło wydawać. I dobrze.  Aby tak pozostało, bo słońce jednak przyprawia o uśmiech na buzi. Nie tylko mojej. Mam tylko nadzieje, że ten uśmiech zostanie jak najdłużej.
Karma działa… :) 

***


"Ilekroć wyrzekasz się czegoś, wiążesz się z tym na zawsze (...) Kiedy się czegoś wyrzekasz, stajesz się z tym związany. Jedynym sposobem, aby się z tego wyzwolić, jest poddać się temu." 
Anthony de Mello "Przebudzenie"

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Suchy Lany

            Dzień zapowiadał się mokro. Brzmi to może nieco dziwnie, ale jak na mój rodzinny Lany Poniedziałek, to nic w tym nie jest niedorzecznego. Od zawsze w tradycji w której zostałam wychowana, to był nieco stresowy dzień, bo na samą myśl, że będę zaatakowana z kubłami wody, wprawiało we mnie wstyd, nieśmiałość ale i niechęć. Na szczęście to się zmieniło od momentu, kiedy będąc w rodzinnych stronach, zostałam wyprowadzona w tym dniu na dwór, i na podwórko „wparowało” z 10 chłopaków, którzy mieli przy sobie wiadra wypełniona lodowatą, bo ze studni wodą. Cała ich zawartość znalazła się na mnie. I zamiast uciekać, stałam jak wryta. Stałam tak mokra, od głowy do stóp. Jedynie wzdłuż opuszczonych rąk, moje boki były suche. To był chyba najbardziej mokry dzień mojego życia. Ale spłukał on ze mnie wstyd i pewną nieśmiałość. Od tego czasu, z wielką chęcią i jakże wielkim zaangażowaniem uczestniczę w lanym Poniedziałku. To niezła frajda, zwłaszcza, gdy „rywal” się nie obraża, tylko sam kontynuuje walkę na wodę ciepłą i zimną.
             Na szczęście tego roku było skromnie. Miałam co suszyć, jednak to już nie to co kiedyś. Mimo wszystko dla zdrowotności... 

                                                http://www.styrnol.pl/Aktualnosci/2011/Smigus_Dyngus_w_Styrnolu_.html

piątek, 6 kwietnia 2012

krótko..MaleMen

Krótki pościk o wydarzeniu, jakie miało miejsce dosłownie przed dwoma godzinami… Nieświadoma niczego stoję sobie w Manufakturowym kiosku i szukam czegoś „na święta” do poczytania.. niekoniecznie przepisów czy babskiego pustego gadania o modzie… Czegoś bardziej przykuwającego uwagę. Przy kasie widzę  nowy  „numer” MALEMEN.  Zaglądam, kartkuję i przepuszczam ludzi w kolejce. Nagle widzę tratowanego przez poprzednika Oliviera Janiaka, który otwarcie mówi: Naprawdę polecam ten numer. Ciekawe artykuły, dobre zdjęcia. Naprawdę Polecam. Na co ja, lekko zaskoczona, przyjmuję z  nieśmiałością (i lekką purpurą na twarzy) . Obiecuję kupić.  Obiecuję spróbować.  Dzięki temu spotkaniu… wieczór z gazetą .. męską gazetą.  Ale niezwykle ciekawą. Polecam i sama zaczytuję się, a co!



                                               zdjęcie J.K.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Sztuka życia polega po części na tym, by przezwyciężać własną bezradność.( Marc Levy, Jak w niebie)

       Często coraz trudniej zrozumieć bliskie mi osoby. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Poza tym, że wychowując się przy nich całe życie, do tej pory jakoś rozumiałam, a teraz dobija mnie ta obojętność. Dostrzegam to zarówno wśród znajomych, którzy mają w du..e wiele spraw, które jednak powinny być istotne. A oni tylko wzdrygają ramionami w obojętności. 
Jednak dla mnie osobiście gorszą sprawą jest to, że najbliższe mi osoby olewają siebie, swoje zdrowie, swoje życie. Upierając się, że nic im nie jest, poddają się chorobie, nie chcą walczyć. Z jednej strony, chorując przez wiele lat, można się przyzwyczaić do bólu, cierpienia. Ale z drugiej strony, kiedy lekarz stwierdza: „grozi Pani wózek, za dużo nie możemy zrobić”, to jakim prawem się poddaje? Czy jeden lekarz może postawić kreskę na człowieku? Czy to jest ok.? Czy to, że kobieta ta postawiła już krzyżyk na swoim losie, to jest w porządku? A gdzie walka, gdzie chęć życia?
      Najgorsza jest moja niemoc, żeby wbić do głowy, że warto i trzeba walczyć. Mimo strachu, mimo bólu. Bo może być tylko gorzej, dlatego warto coś zrobić aby nie było! 
Wielki żal, że brak chęci do życia, przytłaczają całą głowę i nastawienie. A ja nie wiem co zrobić. Zostawić? Przerwać pępowinę. Koniecznie!

***


Kogo to obchodzi? Kiedy wpadam w taki nastrój, mogłabym położyć dłoń na desce do krajania chleba i bez wahania ją odciąć. Co mnie obchodzi ciało, które mnie zawiodło? Patrzę na swoją dłoń i widzę w niej tylko narzędzie, hak, przyrząd do chwytania różnych przedmiotów. Albo nogi, te ciężkie niezdarne słupy, dlaczego mam je wlec ze sobą? Co noc brać je do łóżka i razem z rękami przykrywać zmiętą pościelą, naciągając pled jak najwyżej, po szyję a potem leżeć w tym bałaganie i bez końca czekać na sen? To samo z brzuchem, z jego głuchym bulgotaniem, i biciem serca, buch, buch.Dlaczego? Czego ode mnie chcą?”
 - John Maxwell Coetzee-Wiek żelaza

***

Myśl o swoim losie, zastanów się nad nim, bo największa beznadzieja jest wtedy, kiedy człowiek zupełnie przestaje myśleć.
- János Háy

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Zamotanie w głowie, czasami może uporządkować wiele spraw.

Jak wiele rzeczy potrafi smucić,
Jak wiele potrafi radować.
Życie to troszkę jak pofałdowane łąki,
Pofałdowane pagórki,
Gdzie najpierw wchodzimy pod, aby zejść i ulżyć zbolałym stopom.
Po drodze można przysiąść pod wielkim  dębem i odetchnąć,
Jednak kiedy na horyzoncie pojawiają się czarne chmury,
Wiadomo, że siedzenie pod drzewem nie należy do najbezpieczniejszych.
Wtedy należy dalej w drogę.
Aż pojawi się ciepłe słońce, które pozwoli nam się wygrzać w swoich promieniach.
Ze słońcem idzie się lżej, radośniej, płynniej.
Można zajść o wiele dalej.

***
Kiedy tak czytam różne posty, ciekawych bardziej albo mniej osób, zastanawiam się, czego tak naprawdę mi trzeba? Na co ja narzekam? Mam tyle szczęścia. A nie doceniam tego. Czas chyba najwyższy pokazać światu, że jak najbardziej jestem zadowolona z tego co mam.
Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba iść dalej, prosto przed siebie. Trzeba w końcu powiedzieć: tak, mam jedno życie, które muszę wykorzystać jak najlepiej, bo kto ma za mnie je przeżyć?  A żyć trzeba. Póki można, to trzeba. I to nie byle jak. Tak. Takie właśnie mam postanowienie.

***

Czekam na wiosnę. Odliczam stopnie Celsjusza…