wtorek, 30 marca 2010

Warto żyć...

Na samym wstępie zaznaczę, że samotnośc, jaką miałam jest niczym, w porównaniu, jak chwilami się czuję teraz. Pewna osoba odeszla, nie chciała żyć dalej ze mna. Inne osoby sie nagle pojawiły, co dodatkowo umocniło mnie w przekonaniu, że w życiu spotykamy wielu cudownych, kochanych ludzi, dla których warto być sobą. Dla których ja, jako osoba dziwna, zwykła, skomplikowana, jestem tą samą i ważną osobą. To teraz takie ważne...
Jestem właśnie po obejrzeniu filmu "65 czerwonych róż" o dziewczynie która choruje na mukowiscydozę. Cudny film o walce, miłości, wierze, że da się przeżyć, pomimo ciężkiej choroby. Dający nadzieję, pozwalający walczyć o każdy dzień. Dający siłę. Zarówno film, jak i blog Evy Markvoord, znanej jako właśnie 65_redroses, pozwala zobaczyć, jak wielką i cudowną osobą jest autorka. Ile nadziei i miłości przesyłała innym. Ile usmiechu wysyłała tym, którzy walczyli podobnie jak Ona z chorobą. Ewa miała operację- przeszczep płuc. Zmagała się z chorobą w sumie całe życie, gdyż jest to choroba genetyczna, nieuleczalna, póki co. Zmagała, ponieważ na jej blogu pojawiła się informacja, że 27 marca 2010 r. o godzinie 9:30, Eva zmarła...

Myślę, że pomimo finału choroby, pomimo cierpienia, pokazała, że tak naprawde trzeba cieszyć się każdym momentem. Każda chwila jest ważna, dlatego trzeba umieć ją wykorzystać. Trzeba czerpać radość z tego, że się żyje, że się jest. Że mamy z czego się śmiać, płakać, na kogo złościć. To przecież ludzkie odruchy...to w końcu emcoje... Dzięki temu filmowi, pojęłam, że życie nie kończy się wraz z ciężkim momentem, z ciężką sytuacją. Potrzebujemy tych złych bodźców, tylko po to, aby zrozumieć, że to właśnie one dają nam nadzieję na lepsze jutro. Bo lepszy czas nadejdzie, musimy tylko wierzyć, że tak właśnie się stanie. I nawet, jeśli w tym momencie czujemy się źle, pamiętajmy, że to jedynie chwilowy ból.. Pamiętajmy, że jutro nadejdzie.