Podobno jestem optymistką. Z wielu stron dochodzą do mnie informację, że zarażam pozytywnym myśleniem. I chyba coś w tym jest. A wzięło się to z tego, że moja Mama, mimo bardzo energicznego podejścia do życia, jest raczej pesymistką. Narzekać lubi. Widzi same minusy. Pewnie to ma też swoje dobre strony, ale ja obiecałam sobie, że co jak co, ale tego nie odziedziczę!! Wiele zawdzięczam rodzicom. Miłości, radości, ale i właśnie strachu przed.... no właśnie chyba ryzykiem. Ja, mimo ostrożności, którą we mnie wpajano, widzę szklankę zawsze pełną. Wierzę w to, że jeżeli czegoś bardzo chcemy, to tak po prostu się stanie. Los nam pomaga. Wystarczy tylko w to uwierzyć. I właśnie tym staram się zarażać innych. To może szaleństwo, ale szczerze mogę przyznać, że to działa. Nawet moja współlokatorka zaczęła patrzeć na wszystko bardziej na TAK. Czy kwestia pracy, czy mieszkania. Aż chce się zacytować reklamę: "czujesz jak dobro do Ciebie wraca? " :) Ja czuję.
Czasami chce się wysłać ludzi do siedmiu wiatrów (chyba tak się mówi), ale spokój nas może jedynie ratować. Lepiej się na tym wychodzi.
Ostatnio jestem zafascynowana książką "Cztery umowy" don Miguela Ruiz. Świetna, dająca do myślenia. Konieczna pozycja do przeczytania!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz